W BLASKU MIŁOSIERDZIA
2/1002 – 6 stycznia 2025 r. C.
INTERNETOWE WYDANIE TYGODNIKA
Poniedziałek, 6 stycznia 2025, rok „C”
Okres Narodzenia Pańskiego
UROCZYSTOŚĆ OBJAWIENIA PAŃSKIEGO
Dziś jedna z najstarszych uroczystości liturgicznych, mamy obowiązek uczestnictwa w Eucharystii.
W czasie Mszy św. święci się dzisiaj kredę i kadzidło. Odpowiedni obrzęd ma miejsce po homilii albo po modlitwie po komunii.
W dniu dzisiejszym obchodzony jest Dzień Papieskiego Dzieła Dziecięctwa Misyjnego. Ofiara na tacę przeznaczona jest na potrzeby misji.
Parokrotnie w okresie Bożego Narodzenia była już mowa o Objawieniu Bożym, ale dopiero pod koniec tego okresu obchodzimy specjalną uroczystość poświęconą tylko temu faktowi w dziejach zbawienia. Nazywamy ją tradycyjnie świętem „Trzech Króli”, co jako nieścisłe nie odpowiada bogatszej treści obchodu. Dlatego grecka nazwa Epifania (= Objawienie), przejęta bez zmiany także do liturgii rzymskiej, jest jedynie właściwa. Nic dziwnego, że obchód ten w pewnym okresie dziejów liturgii był nawet wyższej klasy niż Boże Narodzenie, oceniane wówczas jako fakt ujawniony wobec małego tylko grona pasterzy betlejemskich i ich nielicznych słuchaczy. Przecież dopiero z czasem, i to stopniowo, miało nastąpić pełne Objawienie tak Izraelowi, jak światu pogańskiemu, że Mesjasz już nadszedł. Obchód dzisiejszy wraz z niedzielą następną ukazuje właśnie tę stopniową, bo za pomocą kolejnych kilku faktów ujawnianą, pełnię Objawienia.
Objawienie Pańskie
6 stycznia Kościół obchodzi Uroczystość Objawienia Pańskiego. Jest to, obok Wielkanocy, najstarsze święto chrześcijańskie. W II w. w ten dzień wspominano Chrzest Pański, w IV w. w Tracji i Egipcie świętowano Epifanię, czyli wydarzenia z życia Jezusa, takie jak narodzenie, chrzest w Jordanie, pokłon Mędrców, cud w Kanie. W V w. Objawienie Pańskie stało się świętem ogólnokościelnym.
W Polsce 6 stycznia zwany jest świętem Trzech Króli. Ewangelia nie nazywa jednak przybyłych ze Wschodu wędrowców królami, lecz Mędrcami, oraz nie podaje ich liczby. Można się tylko domyślać, że było ich trzech, skoro przynieśli trzy dary. Królami mogła nazwać ich tradycja pod wpływem Psalmu 72, który znajduje się w tekstach liturgicznych tej uroczystości: „Królowie Tarszisz i wysp przyniosą dary, królowie Szeby i Saby złożą daninę”. Imiona Kacper, Melchior i Baltazar nadano Mędrcom dopiero w IX w. Legenda głosi, że po powrocie do swoich krajów królowie zrzekli się tronów, aby głosić wiarę w Chrystusa, a dożywszy sędziwego wieku, doczekali chwili, kiedy po Wniebowstąpieniu Pańskim Tomasz Apostoł udzielił im sakramentów, a nawet sakry biskupiej.
Dary, jakie przynieśli Mędrcy małemu Jezusowi, mają swoje znaczenie. Złoto oznacza, że Jezus Chrystus jest Królem całego świata, kadzidło mówi o Chrystusie Kapłanie, zaś mirra, balsam, którym namaszczano zmarłych, wskazuje na ludzką naturę Jezusa i w konsekwencji zapowiada Jego śmierć.
Od końca średniowiecza na pamiątkę tych darów święcono pierścionki jako złoto, żywicę jako kadzidło oraz ziarnka jałowca jako mirrę, a także dodatkowo wodę na pamiątkę chrztu Jezusa oraz kredę. Dziś święcimy kadzidło i kredę. Po powrocie z kościoła święconą kredą piszemy inicjały imion trzech królów, oddzielając je krzyżykami (K+M+B) wraz z cyframi bieżącego roku. Można także napisać C+M+B (Christus Mansoni Benedicat), co oznacza „Niech Chrystus błogosławi temu domowi”. Litery na drzwiach świadczą o tym, że w domu mieszka chrześcijańska rodzina.
Nazwa „Objawienie Pańskie” tłumaczy sens tej uroczystości. Jezus Chrystus objawia się światu, to znaczy, że przyszedł na ziemię nie tylko dla wybranego przez Boga narodu, ale dla wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli i będą żyć. Taki wydźwięk mają także teksty liturgiczne. Szczególnie List do Efezjan podkreśla współuczestnictwo wszystkich ludzi w łaskach ofiarowanych przez Chrystusa.
Jak widać święto to obchodzone na początku roku kalendarzowego jest pełne nadziei. Nie dość, że zarysowuje przed nami uniwersalność zbawienia, ale także otwiera nasze umysły na perspektywę eschatologiczną i pragnie ucieszyć znękane biedą tego świata serca wizją Królestwa Niebieskiego, gdzie Królem i jedynym Światłem jest Jezus Chrystus. Zbyt często zapominamy o Nowej Ziemi, którą przygotowuje nam Bóg, a zatrzymujemy się na tym świecie, tak jakby poza śmiercią już nic nie istniało.
Pójdźmy i my złożyć dary Jezusowi: złoto naszego życia, kadzidło naszych modlitw i mirrę naszego cierpienia. Pójdźmy tam, gdzie Jezus rodzi się każdego dnia, na ołtarzach naszych Kościołów. Prośmy o błogosławieństwo dla rodzin. Wyznajmy wiarę, znacząc litery na drzwiach naszych domów i zadbajmy, żeby to była kreda poświęcona i przyniesiona z Kościoła, a nie pożyczona od sąsiada.
Agnieszka Szymańska – „niedziela.pl”
W poniedziałek po raz 15. ulicami Krakowa przejdzie orszak Trzech Króli
W poniedziałek po raz 15. ulicami Krakowa przejdzie orszak trzech króli, tradycyjnie podzielony na trzy pochody: z Wawelu, pl. Matejki i Dębnik. Tegoroczne wydarzenie nawiąże do tysiąclecia koronacji pierwszego króla – Bolesława Chrobrego.
W poprzednim roku liczba uczestników pochodów przekroczyła 20 tys. W tym roku organizatorzy liczą, że zbliży się ona do 30 tys.
Orszak podzielony będzie na trzy pochody
Orszak czerwony (europejski) wyruszy ze wzgórza wawelskiego ok. godz. 11, po mszy w czasie której homilię wygłosi metropolita abp Marek Jędraszewski. Trasa pochodu wiedzie ul. Grodzką. W rolę króla w tym pochodzie wcieli się nauczyciel Kamil Syc.
Orszak zielony (azjatycki) rozpocznie się o godz. 11 po mszy w kościele św. Stanisława Kostki. Uczestnicy przejdą przez ul. Bałuckiego, Rynek Dębnicki, most Dębnicki, ul. Zwierzyniecką, Retoryka, Studencką, Podwale, następnie przez Planty i Szewską. Króla w tym pochodzie zagra kompozytor i dyrygent z Syrii Wasim Ibrahim.
Orszak niebieski (afrykański) wyruszy ok. godz. 11:40 z placu Matejki, po mszy w kościele św. Floriana – msza w tej świątyni odbędzie się o godz. 11, a nie jak w latach poprzednich o godz. 9:30. Królem w tym pochodzie ma być wolontariusz z salezjańskiego wolontariatu Ernesto Benicio Bumba z Angoli.
Pochody spotkają się o godz. 12 na Rynku Głównym. Tam wiernych pobłogosławi abp Jędraszewski, który będzie uczestniczył w pochodzie z Wawelu. Wcześniej, bo od godz. 11, na scenie Rynku Głównego rozbrzmiewać będą melodie polskich kolęd i pastorałek w wykonaniu m.in. Lidii Jazgar, Aleksandry Nykiel, zespołu pod dyrekcją Jana Piwowarczyka.
W świętą rodzinę, która na Rynku Głównym czekać będzie na trzech króli, wcielą się małżeństwo Alicja i Mateusz Kozłowscy oraz ich 9-miesięczny syn Wojciech. „Idea pomocy osobom bezdomnym jest dla mnie bardzo ważna” – mówiła o motywacji swojego udziału pani Alicja, na co dzień pracownica fundacji Dzieło Pomocy św. Ojca Pio.
Orszakowi jak zawsze towarzyszy kwesta tej organizacji. W tym roku poprowadzi ją 130 wolontariuszy. „W tym dniu wszystkie środki zebrane do puszek podczas orszaku i przy kilkunastu parafiach będą przekazane na pomoc mieszkaniową dla osób doświadczających bezdomności” – powiedziała Magdalena Szydełko z Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, prowadzącego 12 mieszkań dla bezdomnych, w tym rodziców z dziećmi. Rok temu dochód ze zbiórki wyniósł 80 tys. zł.
PAP
Powrót inną drogą
W orędziu na Światowe Dni Młodzieży w Kolonii Jan Paweł II pisał: „Ewangelia uściśla, że Mędrcy, spotkawszy Jezusa, „inną drogą” wrócili do swego kraju. Taka zmiana trasy może oznaczać nawrócenie, do jakiego są wezwani ci, którzy spotkają Chrystusa, by stać się prawdziwymi czcicielami, jakich On pragnie (por. J 4,23-24). To pociąga za sobą naśladowanie Jego sposobu działania, czyniąc z siebie, jak pisze św. Paweł Apostoł, „ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną”. (…) Słuchanie Chrystusa i oddawanie Mu czci prowadzi do dokonywania odważnych wyborów, do podejmowania decyzji niekiedy heroicznych. Jezus jest wymagający, gdyż pragnie naszego prawdziwego szczęścia”.
Nawrócenie jest zawsze wsparte na świadomości, że dotychczas nie żyłem pełnią prawdy oraz na odwadze przebudowania relacji rodzinnych, towarzyskich i społecznych i na dostrzegalnej przemianie sposobu podejmowania decyzji i działania. W dynamice nawrócenia jest zawsze zawarty szczególny i osobisty dar. Papież zaś tak wyjaśnia symbolikę darów „mędrców ze Wschodu” i wzywa do podobnej postawy: „wy również ofiarujcie Panu złoto waszego istnienia, to znaczy wolność naśladowania Go z miłości, odpowiadając wiernie na Jego wołanie; wznieście ku Niemu kadzidło waszej gorącej modlitwy, ku czci Jego chwały; ofiarujcie Mu mirrę, czyli pełne wdzięczności uczucie ku Niemu, prawdziwemu Człowiekowi, który umiłował nas aż do śmierci jako złoczyńca na Golgocie. Oddajcie cześć jedynemu prawdziwemu Bogu, przyznając Mu pierwsze miejsce w waszym życiu”.
ks. Maciej Warowny – „Mateusz.pl”
Trzej Królowie stali się dla nas wzorem ludzi szczerze poszukujących Boga
Wśród nocnej ciszy nie tylko rozlega się głos: Bóg się Wam rodzi!, ale także słychać echo wołania Boga z raju: Adamie, gdzie jesteś?
Bóg szuka człowieka i dlatego stał się jednym z nas, abyśmy mogli w Jezusie Chrystusie odnaleźć prawdziwe szczęście (utracony raj), abyśmy mogli w Nim odnaleźć odpowiedź na pytania o sens i cel życia. Człowiek od zawsze poszukiwał odpowiedzi na te pytania i można powiedzieć, że człowiek zawsze szuka Boga.
Trzej Królowie stali się dla nas wzorem ludzi szczerze poszukujących Boga. Podążali za dwoma światłami, które wskazywały im drogę. Podążyli za światłem gwiazdy. Na pewno chodzi tu o gwiazdę prawdziwą, nie symboliczną. Słyszymy w dzisiejszej Ewangelii, jak Mędrcy powiadają: Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie, oraz: A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było dziecię.
Papież Benedykt XVI powiada, że Mędrcy „byli uczonymi, którzy obserwowali gwiazdy i poznawali historię ludów. Byli ludźmi nauki w szerokim sensie tego słowa, gdyż obserwowali kosmos tak, jakby był on wielką księgą pełną boskich znaków i przesłań dla ludzi”. Nie lekceważyli tych znaków, traktowali je poważnie. Podobnie jak wtedy, tak i dzisiaj świat nauki jest pełen niesamowitych odkryć, które dla wielu uczonych stają się znakami wskazującymi na istnienie Boga.
Ale ich gwiazdą była też tęsknota serca, wynikająca z wnikliwej znajomości ludzkiej natury, która jest ograniczona i nie może w pełni zaspokoić najgłębszych pragnień człowieka. Wiedzieli, że nic, co ziemskie, nie jest w stanie nasycić ich serca. Nawet udana ludzka miłość, sukcesy, kariera, władza, bogactwa nie dają prawdziwego szczęścia z prostej przyczyny – wszystko przemija. Tęsknili zatem za czymś wiecznym, za czymś pewnym, za nieprzemijającym dobrem i pięknem. Szukali szczęścia według słów wypowiedzianych później przez św. Augustyna: Chcesz mieć radość wieczną, złącz się z tym, który jest wieczny.
Podążali za światłem słowa Bożego. Nie uważali jednak swej wiedzy za samowystarczalną, lecz brali pod uwagę jeszcze Boże Objawienie i byli otwarci na tajemniczy Boży głos. Gubiąc się na drodze swoich poszukiwań, korzystają ze światła słowa Bożego. Słyszymy w dzisiejszej Ewangelii, że arcykapłani i uczeni ludu pomagają Mędrcom odnaleźć miejsce nowo narodzonego Króla żydowskiego, cytując tekst proroków:
W Betlejem judzkim, bo tak zostało napisane przez Proroka: «a ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela».
Słowo Boże stało się dla nich ważnym drogowskazem. Byli także otwarci na natchnienia Boże, gdyż po spotkaniu z Dzieciątkiem Jezus w Betlejem, otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju. Zmienili plany. Możemy powiedzieć, że byli posłuszni swojemu sumieniu, poprzez które Bóg przemówił do nich.
Trzej Królowie uczą nas, że kiedy poszukujemy Boga, musi być w nas harmonia między rozumem i wiarą, między nauką i Objawieniem. Mędrcy po wysłuchaniu i przyjęciu proroctw, gdy tylko ruszają dalej w drogę do Betlejem, dostrzegają na nowo gwiazdę. Powiedzielibyśmy – odnaleźli się. Ten zaś szczegół jest potwierdzeniem pełnej harmonii między poszukiwaniem ludzkim a Bożą prawdą, harmonii, która napełniła radością serca.
Bardzo często współczesny człowiek ulega pokusie, by poszukiwać szczęścia w oparciu o własne siły, w oparciu tylko o swój rozum. Chce sam sobie poradzić, ufając w swój geniusz, a wiarę i religię traktując za coś przestarzałego, a wręcz za coś, co jest przeszkodą, co trzeba odrzucić, by być wolnym i spełniającym się człowiekiem. A tak naprawdę rozum nigdy nie wchodzi w rzeczywisty konflikt z wiarą! Benedykt XVI powiada, że: „Bóg stworzył nasz rozum i daje nam wiarę, proponując, byśmy w wolności przyjęli ją jako cenny dar”.
Poszukiwania Mędrców z pomocą wiary i rozumu zakończyły się sukcesem. Znaleźli dziecię z Matką Jego, Maryją. Na pewno byli zaskoczeni tym, co zobaczyli. Szukali przecież króla w pałacu, a znaleźli bezbronne Dziecię w szopie! Mogli się czuć rozczarowani i oszukani. Jednak są otwarci na tajemnicę, która przyjmują. Dają się zaskoczyć. Następnie padli na twarz i oddali Mu pokłon.
To, co uczynili Mędrcy, po grecku opisane jest słowem „proskynesis”, zaś po łacinie słowem „adoratio”. Oba te słowa ukazują nam pełny sens tego, co się dokonało. „Proskynesis” oznacza podporządkowanie się, uznanie Boga za prawdziwą miarę i źródło praw, które postanawiają przestrzegać. Zaś „adoratio” to „ad-oratio”, czyli z ust do ust, pocałunek, uścisk, a zatem szacunek, miłość. Podporządkowanie staje się zjednoczeniem, ponieważ Ten, któremu się podporządkowują, jest Miłością. W ten sposób podporządkowanie zyskuje sens, ponieważ nie narzuca nam niczego z zewnątrz, lecz wewnętrznie nas wyzwala.
Na koniec otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. Składając dary, pokazują, że w Jezusie rozpoznają Króla i Syna Bożego. Złoto, kadzidło i mirra – to były standardowe dary składane królowi, którego uznawano za boga. Jednak widząc Jezusa, zrozumieli, że temu Królowi takie dary nie wystarczają, że jedyny godny dar, który mogą złożyć, to ofiarowanie samych siebie w służbie Jemu. Zrozumieli, że dar mniejszy niż ich życie temu Królowi nie wystarczy.
Zewnętrzna wędrówka Trzech Króli zakończyła się. Lecz w tym momencie rozpoczyna się dla nich nowa droga, wewnętrzne pielgrzymowanie, które zmienia całe ich życie. Mędrcy ze Wschodu to tylko początek długiego korowodu ludzi, którzy w swoim życiu nieustannie wypatrywali Bożej gwiazdy, szukali tego Boga, który jest blisko nas, ludzi, i wskazuje nam drogę. Dołączajmy codziennie do tego korowodu ludzi poszukujących i odnajdujących Boga.
Nie spotkaliby Mędrcy Boga, gdyby nie przyjął On ludzkiej postaci. Nie spotkaliby Mędrcy Boga, gdyby nie podjęli wysiłku poszukiwania. Idźmy przez życie z Chrystusem i żyjmy, adorując Boga!
o. Dariusz Paszyński CSsR – „redemptor.pl”
Epifania w betlejemskiej grocie
Epifania w betlejemskiej grocie – cicha i uboga. Jako pierwsi przeżywają ją pasterze, ci najprostsi z ludu Judy. Anioł objawia im nowinę o narodzeniu. Staje się jasność pośród nocy a oni z pośpiechem udają się tam gdzie im powiedziano.
Gwiazda ukazuje się tym czasem na wschodzie i prowadzi Mędrców. Wyruszają oni do kraju Judy bo zobaczyli znak i rozpoznali czas.
Bóg wkracza w życie ludzi bez względu na to kim są. Właśnie tu i teraz, możemy dostrzec ze Bóg naprawdę nie ma względu na osobę, jak powie w przyszłości święty Piotr. Pragnie się objawiać każdemu - od ubogich i prostych do tych, którzy posiadają wiedzę i pozycję.
Bóg przychodzi niepostrzeżenie, ale nie tak, żebyśmy nie mogli tego doświadczyć. Mówi - jestem tu, nie tam gdzie się mnie spodziewałeś, inaczej niż może wcześniej sobie wyobrażałeś. Bóg zazwyczaj zaskakuje każdego, kto trzymał się własnego o Nim przekonania. Cóż On nie chodzi naszymi ścieżkami.
Kolejna epifania, to ta dla Maryi i Józefa - moment ofiarowania Jezusa w świątyni w obecności Symeona i Anny. I dla tych dwojga starców także znak, że długi czas oczekiwania dobiegł końca. Narodził się Emmanuel - Bóg z nami. Maryja i Józef nie wszystko rozumieją. Pozostają niejako „za zasłoną” podobnie jak my wszyscy. Bóg prowadzi ludzi poprzez swoją historię i nie zawsze wszystko tłumaczy. Bardzo często nie tłumaczy wcale ale daje się poznać w osobie Jezusa. Patrz na Mnie i ucz się ode Mnie, mówi Bóg ustami Syna.
Epifania nad rzeką Jordan czyli przyznanie się Boga do ojcostwa. Słowa „oto jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” to wyznanie miłości Synowi. To wyznanie, które pozwali Jezusowi wyruszyć w drogę prowadzącą na krzyż. Jak każdy człowiek, Jezus czerpie siłę z miłości rodzicielskiej, z zapewnienia „jesteś moim ukochanym dzieckiem”. Ma ziemskich rodziców ale poza nimi ma Ojca w niebie, to Jemu będzie pozostawał wierny bardziej niż komukolwiek innemu. Na tej wierności zbuduje wizerunek przyszłego chrześcijanina.
Epifania nad Jordanem jest także doświadczeniem (choć nie bezpośrednim) świętego Jana, ucznia Jezusa, który później zaświadczy o tym, co widział i słyszał. Ucznia, który będzie przy Mistrzu aż do końca i pobiegnie do grobu aby dopiero tam zobaczyć i uwierzyć…
Epifania – Objawienie, moc dana z góry, która zmienia nas ludzi, to doświadczenie które potrafi wywrócić do góry nogami nasze życie. Bo cóż mogli pomyśleć ci prości pastuszkowie, gdy poszli za głosem Anioła i zobaczyli Boże Dziecię w żłobie? Nie wiemy co myśleli, ale jestem pewna, że odtąd stali się innymi ludźmi. Bóg wkroczył w ich życie, doświadczyli cudu i w ich sercach pojawiła się niezwykła radość. Pełni wdzięczności, wielbili Boga.
Bóg zstępuje w życie człowieka i potrzebuje pozytywnej odpowiedzi – naszego tak. Wtedy dzieje się cud. Aby pasterze mogli pójść do Betlejem, wcześniej w Nazarecie młoda dziewczyna zdecydowała wypowiedzieć swoje „fiat” Archaniołowi Gabrielowi. Tak właśnie buduje się społeczność wierzących.
Posłany przez Boga Jan Chrzciciel nie tylko zgadza się na swoją misję, ale wręcz staje się „głosem wołającego na pustyni”. Czy tak właśnie wyobrażał sobie swoje życie? Być może nie. Pełen prawdziwej pokory głosi z mocą obecność Mesjasza pośród ludu. Głosi chrzest nawrócenia. Sługa posłuszny Bogu a jednocześnie mocarz, który uwierzył w swoje posłannictwo nie popadając jednocześnie w samouwielbienie. Wierność Bogu i swojej misji, okupił życiem, podobnie jak Chrystus w przyszłości na drzewie krzyża.
Cud nie dzieje się bez naszej zgody, bez zaufania, że to czego pragnie dla mnie Bóg jest zawsze dobre. Z tym nastawieniem możemy doświadczać działania Boga. Działania, które „koryguje” nasze patrzenie i rozumienie siebie i świata. Prowadzi na nowe, nieznane czasem drogi. Nie jest to jednak zapewnienie, że nic „złego” nas nie spotka, bo Bóg nas od tego zachowa. To jest zapewnienie, że Bóg cię kocha i jesteś Jego umiłowanym dzieckiem. To znaczy, że jesteś ważny, bo sam Bóg chce wejść w relację z tobą, chce być obecny w twoim życiu.
Czasami trzeba zrezygnować z własnych wyobrażeń i przekonań o Bogu i o sobie. Przyznać, że trudności, cierpienie, niezrozumienie były, są i będą, podobnie jak w życiu Maryi, Jezusa i wielu innych. Lecz miłość Boga nigdy nas nie opuści i to właśnie ona pozwoli nam ostatecznie wszystko przetrwać.
Anna Orlik – „katolik.pl”
Dobrze znamy przysłowie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ale jak pokazuje nam dzisiejsza Uroczystość może być mądra ciekawość, która człowieka rozwija, która jest źródłem dobrego postępu i rozwoju i taka ciekawość, która sprowadza na nas nieszczęścia. Sama w sobie chęć uczenia się czegoś nowego, poznawania nowych ludzi i nowych kultur nie jest ani dobra ani zła wszystko zależy od człowieka, który jej używa. W myśl takiej prostej zasady, którą przypomniał nam jeden z głównych bohaterów filmów o Kargulu i Pawlaku, stawiając pytanie: Aj, kiedy wam zaświta historyczne myślenie, że Polskie ludzie nie dzielą się na zagranicznych i krajowych, a prosto na mądrych i głupich.
W bardziej wyszukany, naukowy sposób ujął to pewien włoski filozof, który nie był człowiekiem wierzącym, ale z szacunkiem odnosił się do wiary i Kościoła i w rozmowie z arcybiskupem Mediolanu powiedział: dla mnie nie ma różnicy pomiędzy człowiekiem, który mówi o sobie, że jest wierzący i tym, który twierdzi, że jest niewierzący. Prawdziwa różnica jest pomiędzy tymi, że niektórzy szukając w życiu jakiegoś sensu stawiają pytania i szukają na nie odpowiedzi, a są też tacy, którym wystarczy, co inni im powiedzą i wierzą w to bez zastanowienia. I nie chodzi tu o to, żebyśmy nagle zaczęli podważać wszystko, czego uczyli nas o Panu Bogu nasi rodzice, katecheci, księża, ale żebyśmy mieli odwagę poszukiwania własnych dróg, żebyśmy nie kończyli tylko na stawianiu pytań, ale mieli w sobie również ciekawość odnajdywania odpowiedzi. Tego nas uczą Trzej Królowie.
A właśnie. Może w ramach tej dobrej ciekawości, warto zapytać ilu tak naprawdę ich było? Oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy. Św. Mateusz nie pisze ilu ich było. Możemy się tego tylko domyślać, że skoro przynieśli 3 dary: złoto, kadzidło i mirrę, (czyli żywicę z pewnej rośliny, którą do dzisiaj stosuje się do produkcji kosmetyków i niektórych leków), to pewnie było ich trzech. Ale nie to jest najważniejsze ilu było mędrców, nie jest najważniejsze, że nie odwiedzili Jezusa w stajence, bo przecież czytamy: Gdy [Mędrcy] ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją. Najważniejsze jest to, co stało się potem. Padli na twarz i oddali Mu pokłon. Najważniejsze jest to, że ich mądra ciekawość, ich wytrwałość, bo przecież musieli przejść bardzo długą drogę, ich odwaga, bo musieli zostawić swoje wygodne życie pozwoliły im spotkać Jezusa. Czy jest w nas mądra ciekawość Pana Boga? Co jesteśmy w stanie zostawić aby się spotkać z Jezusem? Czy jest w nas odwaga stawiania pytań i cierpliwość, upór w poszukiwaniu odpowiedzi?
W wielu kościołach w Polsce w Adwencie, szczególnie w okolicach Uroczystości Niepokalanego Poczęcia, śpiewa się Akatyst – rozbudowany hymn o Matce Bożej, który wywodzi się z Tradycji Wschodniej. Akatyst opisuje m. in. powrót Mędrców do swojej ojczyzny:
Jakże zmienieni w Boga niosących heroldów wracali do Babilonu Magowie. Spełniając Twe polecenie wszystkim głosili o Tobie, żeś Zbawcą, lecz pominęli Heroda głupca, co śpiewać nie umiał: Alleluja.
Herod miał do Jezusa, do Betlejem zaledwie 7-8m km. Ale Go nie odnalazł. W porównaniu z drogą, jaką musieli pokonać Mędrcy, dla Heroda podróż do Betlejem to byłby spacerek. Dlaczego nie poszedł? Bo był głupcem, bo zabrakło mu mądrości, nie inteligencji, ale mądrości serca. Bo nie chciał opuścić swojego ciepełka, wygodnego pałacu, bo żył w ciągłym strachu, że straci swoje panowanie, że sytuacja wymknie mu się spod kontroli. Chciał poznać Mesjasza, ale zabrakło mu mądrej ciekawości, zatrzymał się na etapie tego, co powiedzą mu arcykapłani i uczeni ludu, nie chciał poszukać swojej odpowiedzi na pytanie: gdzie jest i kim jest nowo narodzony Król żydowski? Może gdyby się wybrał i zobaczył Dzieciątko to przestałby się bać, nie urządziłby rzezi niewiniątek? Niemądra i leniwa ciekawość wymieszana z wygodnictwem, lękiem i zarozumialstwem może doprowadzić do zguby.
I ostatnia rzecz. Jeśli naprawdę spotkamy Jezusa to nasze życie na pewno się zmieni. Jedno z wielkich polskich miast. Wielopiętrowy blok, kilkanaście klatek. W jednym z mieszkań rodzina z małym dzieckiem, które chorowało od kilku dni, nagle w środku nocy ok. 2 zaczęło mieć coraz większe problemy z oddychaniem, wręcz się dusić, do tego wysoka temperatura. Rodzice, postanawiają wybrać się na SOR do szpitala. Samochód u mechanika. Przeprowadzili się od niedawna. Nie mają w mieście ani znajomych ani rodziny, sąsiadów nie znają nawet z widzenia. Jednak dzwonią do drzwi jednego z mieszkań, gdzie otrzymują życzliwą pomoc. Historia kończy się dobrze. Dziecko wraca do zdrowia. Kiedy po kilku dniach ojciec dziewczynki idzie do sąsiadów żeby im podziękować, za to, że im pomogli, że zawieźli ich bez pytania do szpitala w środku nocy, małżonkowie pytają dlaczego zapukaliście właśnie do naszych drzwi? Tyle mieszkań w naszej klatce. „Bo na waszych drzwiach widziałem litery napisane święconą kredą w Trzech Króli” – odpowiada ojciec dziewczynki. Wiedziałem, że jako ludzie wierzący nie odmówicie mi pomocy.
Spotkanie z Jezusem zmienia, spotkanie z Jezusem zobowiązuje. To dlatego Mędrcy inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju. Ciekawe, czy wrócimy dzisiaj z kościoła do domu tacy sami?
ks. Tomasz Orzeł – „santeos.pl”
Norwegia
Spróbujcie wpisać w wyszukiwarkę internetową słowo „Norwegia”. Waszym oczom ukażą się zapierające dech w piersiach obrazy. Przede wszystkim przyroda: głębokie fiordy, ciemny błękit morza, fantazyjnie mieniąca się zorza polarna. Surowy krajobraz pustej, białej północy zabawnie współgra z kolorowymi domkami, jak z bajki o krasnoludkach i sierotce Marysi. Gdy zapadnie ciemna noc, dzięki setkom elektrowni wodnych okna ludzkich siedlisk rozświetlają tysiące lampek. Tak oto potomkowie wikingów ratują się przed depresją. Ponieważ rozpaczliwie potrzebują światła, zapewniają je sobie w sposób sztuczny, wprzęgając w to całą swoją pomysłowość.
Trudno jest żyć w ciemności. Bardzo łatwo można sobie nabić guza lub pomylić drogę. W ciemności nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, kto ma dobre, a kto złe zamiary. Być może ciemna noc pobudza wyobraźnię, ale zdecydowanie częściej wywołuje lęk i niepewność.
Nie inaczej jest z mrokami duszy. Kiedy zapadną z powodu niepowodzeń, zawodów czy zwykłego niedoboru serotoniny, człowiek z rosnącym niepokojem wypatruje choćby iskierki – światła w tunelu. Niezawodni przyjaciele, gotowi wyrwać ze złych myśli bądź przynajmniej zaparzyć dobrej herbaty z sokiem malinowym, stają się wtedy nieocenioną pomocą, ratunkiem nawet.
Ja też mam kogoś takiego. To ksiądz artysta, obdarzony wieloma praktycznymi talentami. Kiedy potrzeba, rozbroi ładunek wybuchowy, który nieraz już zmajstrowałem w swoim życiu. Przez długie miesiące znosił moje telefony w porę i nie w porę, a nawet zaprosił na rekolekcje, choć we własnym mniemaniu nie miałem wtedy nic do powiedzenia. Tak, jakby przejął się słowami Izajasza: „Świeć, Jeruzalem… bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy” (Iz 60, 1-2). Skąd u niego ta świetlna intuicja? „Ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą” (Iz 60, 2).
Gdzie jest to Jeruzalem, w którym mieszka Pan chwały? „Pan Zastępów: On jest Królem chwały” (Ps 24 (23), 10). Niebieskie Jeruzalem to samo życie z Bogiem – to stan skupienia, a nie miejsce.
Kiedy brakuje kogoś takiego, pozostaje tęsknota i poczucie osamotnienia. Dobrze, gdy wpadnie w ręce Psalm 72. Może komuś wystarczy obietnica, że jeszcze będzie sprawiedliwie, że zostaną docenione moje życiowe wybory, że zapanuje wzajemny szacunek i troska o siebie nawzajem.
Wszyscy tutaj zebrani jesteśmy katolikami i boli nas, gdy maluje się mury naszych świątyń, gdy bluźnierstwa pozostają bezkarne. Wybawienia potrzebujemy już teraz, nie jutro ani za tydzień. Czy jesteśmy skazani na niekończące się oczekiwanie?
„Słyszeliście przecież o udzieleniu przez Boga łaski, danej mi dla was…” (Ef 3, 2) – woła przytomnie Św. Paweł. Czy będziemy głusi na jego słowa? Mówi przecież do nas – potomków owych pogan, dla których otworzył podwoje wiary swoją apostolską działalnością.
Św. Paweł jest jednak dla nas postacią pomnikową. Już dawno przestał pachnieć potem zapracowanego człowieka. Najczęściej spotykamy go na murach świątyń, czasami w jego rysach rozpoznając osoby znane z historii, a nawet proboszcza – budowniczego naszej nowej świątyni. Przyznajcie sami, że często nazywamy chrześcijaństwo ideologią – owszem wzniosłą, ale jakby trochę zmyśloną.
Pan Jezus jednak rzeczywiście się urodził – w Betlejem, za czasów cesarza Augusta. W Palestynie panował wtedy Herod Wielki – budowniczy Świątyni, jednego z cudów świata. Jezus miał prawdziwą matkę i prawdziwego ojca, choć ich miłość przewyższała wszystko, co mógł sobie wymyślić człowiek. Rzeczywiście odwiedzili Go mędrcy i zanieśli całemu światu wieść o Bożym Narodzeniu.
Tak, drodzy bracia i siostry, Boże Narodzenie prawdziwie się wydarzyło i napełniło nadzieją cały świat. Pokój zakwitnął, bo Pan przybył. W imię tego pokoju ludzie do tej pory się błogosławią i chcą być dla siebie dobrzy, choć czasami słabo im to wychodzi.
W imię Chrystusa mozolnie przedziera się prawda o tym, że tylko Bóg może dać prawdziwy pokój – Bóg Jezusa Chrystusa. Żaden Pax Romana, ani Pax Americana, ani Russkij Mir, tylko Chrystus – ten sam, który jest obecny na tym ołtarzu przykrytym białym obrusem.
Przychodzi do nas, a nie tylko przyszedł. Jest obecny wśród nas, bo tak sam obiecał. I na ucho wam jeszcze powiem: to miejsce nazywa się Nowe Jeruzalem! Powiedzcie o tym naszym rodzimym Herodom. Amen!
P.S.
Tutaj jest dużo piękniej niż w Norwegii.
o. Tomasz Jarosz CSsR – „redemptor.pl”
Świeci i błogosławieni w tygodniu
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
|
• |
12 stycznia - św. Małgorzata Bourgeoys, dziewica
|